Miejsca  na podium BIEGI i MTB

Biegi: Open = I-1, II-0, III-0 Kat. wiek. 102 / I-23, II-40, III-39         Cross Country: Open = I-0, II-0, III-1 Kat. wiek. 2 / I-1, II-0, III-1 Duathlon: Open - 0 Kat. wiek. 1/I-1, II-0, III-O

czwartek, 31 grudnia 2015

Posumowanie 2015 roku

1. Przebiegniętych kilometrów 2350 (2014r - ok. 1000 km)
2. 22 starty w zawodach
3. Pobite rekordy życiowe na:
    10 km z czasem 42:19 na trasie z atestem (2014r - 44:22)
    15 km z czasem 1:06:29 (2014r - 1:08:27)
    5 km z czasem 20:30 (2014r nie startowałem)
    półmaraton z czasem 1:37:18 atest PZLA i IAAF (2014r nie startowałem)
    5 km na górę Ślężę z czasem 35:28 (2014r - 40:23)
4. Ulubione miejsce startów to Dolny Śląsk
5. Podium: Kluczbork 5 km - Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych II w kat. wiekowej 40+    
Gliwice 10 km kat. pracowników oświaty miejsce II
6. Kontuzje: drobne przesilenia do zaakceptowania
7. Choroby: październik przeziębienie i listopad przeziębienie, bez antybiotyków.
8. Podsumowanie: rok bardzo udany  
 

sobota, 26 grudnia 2015

Strzelce Opolskie przedświąteczna 15

19 grudnia w Strzelcach Opolskich odbył się bieg uliczny na 15 km, w którym oczywiście wystartowałem. Bieg ten był zwieńczeniem mojego sezonu biegowego.
Mimo, iż sezon się skończył, postawiłem sobie cel, który zakładał poprawę czasu 1:08:27.

Muszę powiedzieć, iż trochę się do tego biegu przygotowywałem, ale jest to etap przygotowań do zimy 2016. Przygotowania przerwały mi dwie choroby, o których już pisałem, ale czułem moc.

Kilka dni przed startem, ustaliłem wraz z żoną, iż kierowcą będzie mój syn - świeżo upieczony kierowca.

W dniu wyjazdu, dopadł mnie lekki stresik związany z rolą pasażera do której nie przywykłem, gdyż zawsze sam kieruję swoim autem jadąc na zawody.
Na szczęście odbyło się bez większych problemów i na miejsce dotarliśmy szczęśliwie i planowo.

Żona z synem poszli pooglądać okolicę, aja zająłem się przygotowaniami do biegu. Przeprowadziłem dość solidną rozgrzewkę, przywitałem się ze znajomymi i powędrowałem na start.

Sam bieg jest bardzo atrakcyjny dla kibiców, gdyż widzą oni pięć razy wszystkich biegaczy.
Bieg składa się z jednego okrążenia mniejszego oraz trzech większych.
Ciekawostką jest punkt żywieniowy umieszczony w budynku przez który przebiegamy, to znaczy jest to łącznik między dwoma budynkami szkolnymi. fajna sprawa w razie niepogody, gdyż jest to, przypominam, grudzień i można sobie w ciepełku wypić herbatkę.

Sam bieg przebiegł przy pięknej słonecznej pogodzie. Wiatr nie przeszkadzał, a zawodnicy dopisali i ukończyli bieg w liczbie 891 osób.

Co do mojej skromnej :) osoby to powiem, że udało mi się przebiec cały dystans dość pewnie, poprawiając się o prawie dwie minuty 1"06"29. To mnie utwierdziło w przekonaniu, iż moje przygotowania układają się znakomicie i cały czas notuję progres w moich wynikach i już zacieram ręce słysząc o nowym sezonie biegowym.

wtorek, 15 grudnia 2015

Meta i start

19 grudnia 2015r. okazał się datą graniczną między końcem sezonu 2015, a początkiem 2016. Końcówka sezonu okazała się zupełnie inna niż początkowo zakładałem.
W połowie października miałem trochę odpocząć od biegów i wyleczyć się z kaszlu.
Zakładałem, iż dwa tygodnie będzie wystarczające, po czym wrócę do spokojnego biegania.
Bieganie miało być rzeczywiście spokojne, ale za to systematyczne. Sześć razy w tygodniu i start kontrolny 19 grudnia oraz ciut lżej w okresie świątecznym, aby od stycznia zacząć poważnie harować.

Niestety zamiast dwóch tygodni odpoczynku zrobiły się dwa razy po dwa tygodnie z uwagi na dość mocne przeziębienie /2 w październiku i dwa w listopadzie/
Plany uległy zmianie. Okres świąteczny będę traktował już dość poważnie, a od stycznia na ostro.

Pierwszym poważnym startem jest półmaraton w Sobótce 19 marca, z planem na wynik lepszy od 1:39:27 /z 2015r./
Natomiast maj, to mój miesiąc startowy, kiedy startuję co weekend kończąc powtórnie w Sobótce na Mistrzostwach Polski w Biegu Górskim na Krótkim Dystansie /5km/.

Tak więc zapraszam 19 grudnia do Strzelec Opolskich na 15 km. Podobno ma być dość ciepło i bez wiatru, więc warto.
Limit 1100, pozostało 146 miejsc do zapisu na miejscu, nieoficjalnie ciut więcej. Bieg bez wpisowego.


wtorek, 8 grudnia 2015

Długie wybieganie

Przeglądając rożne strony o tematyce biegowej znalazłem interesujący artykuł, którego treść warto powielić na moim blogu, z uwagi na zbliżający się lub już trwający okres treningowy wśród biegaczy amatorów.

Autor Maciej Żywek, Magazyn Bieganie.pl

Długie wybieganie większości amatorom kojarzy się ze spokojnym jednostajnym przemierzaniem dziesiątek kilometrów. Podobno potrzebne, zazwyczaj nudne. Znajduje się jednak zawsze na którymś etapie przygotowań maratońskich i triathlonowych na długim dystansie.

Rzeczywiście gdy taka jednostka treningowa traktowana jest za każdym razem jednakowo, a co gorsza na tej samej trasie, może stać się pańszczyzną do odrabiania. Okazuje się jednak, że długie wybieganie wygląda inaczej w przypadku zaleceń stosowanych przez wielu renomowanych trenerów. Polaryzacja tych propozycji nasila się wraz ze wzrostem poziomu stosujących ich zawodników. Sam jestem zdania, że zdecydowana większość amatorów nie potrzebuje specjalistycznych bodźców w początkach swojej sportowej kariery. W każdym razie nie do czasu, gdy najprostsze metody przynoszą jeszcze progres. Jednak dla zawodników, którzy zaczynają osiągać naprawdę szybkie czasy, urozmaicenie treningu, uczynienie go nieco bardziej wymagającym przynosi zazwyczaj nową jakość i dalszą poprawę rezultatów.

Co oznacza w tym przypadku szybko? Tu warto przyjrzeć się swoim wynikom w konfrontacji z innymi w tabelach grup wiekowych. Sam stosowałem pewien uproszczony sposób oceny własnych możliwości, który jeszcze całkiem nieźle sprawdzał się 2-3 lata temu (poziom wciąż wzrasta, więc dziś być może wymaga on pewnej korekty). Jeżeli trenujący amator do 40 lat, nie znajduje się w pierwszych 10% na liście wyników, nie ma szczególnej potrzeby stosowania skomplikowanego treningu. Należy budować bazę pod przyszłe sezony, pozwalając pracować w tle niedocenianemu często czynnikowi czasu. Przedział miedzy 10 a 5% najlepszych na mecie był strefą, gdzie można było już sięgać po bardziej wyrafinowane formy treningu, jeżeli tylko w naszej ocenie nie mieliśmy wyraźnego pola do poprawy w innej dziedzinie (waga, zakres ruchu, zwiększenie obciążeń). Będąc w pierwszych 5%, prawie zawsze specjalistyczny trening jest dobrym pomysłem, a często nawet jedyną opcją rozwoju. Dane powinniśmy czerpać z dużych imprez, gdyż tylko tam próbka może pełnić statystycznie istotną funkcję.

Jeżeli rozpoczęliśmy już drugą, a nawet trzecią młodość, liczby te należy urealnić, a często odnosić do kategorii wiekowych, nie generalnych. Czas po czterdziestce włącza drugi bieg, i nie warto z tym walczyć, bo nikomu w dłuższej perspektywie nie udało się jeszcze wygrać.
Czy oznacza to, że ten artykuł odnosi się do zaledwie 10 procent biegaczy, lub triathlonistów? Absolutnie nie. W tekście padło określenie „trenujący amator”, nie „każdy uczestnik biegu”. Imprezy sportowe pełne są dziś osób, które chwilę wcześniej wstały z kanapy i w najlepszym przypadku przebiegły kilka rundek po okolicy. I bardzo dobrze – ich czas jeszcze przyjdzie, a nikt nie rodzi się Usainem Boltem. Powoduje to jednak, że około połowa wyników to efekt spontanicznego zapału. Ci, którzy na lepszy lub gorszy trening wychodzą regularnie, znajdują się zazwyczaj znacznie wyżej na listach. Jednak jeżeli nawet trenując regularnie nie mieścisz się w omawianych przedziałach, poniższe propozycje wciąż mogą być dla ciebie bardzo przydatne. Pamiętajmy jednak wtedy o dostosowaniu intensywności i długości odcinków do własnych możliwości. W konsekwentnym rozwoju „za mało” jest często lepsze niż „za dużo”.

Długo i spokojnie. Sprawdzony system Artura Lydiarda, znany już ponad 50 lat w trenerskim świecie. Powstał na bazie odkryć tego legendarnego trenera dotyczących rozwoju ciała i umysłu biegacza, który poprzez dwu-, trzygodzinne biegi w jednostajnym, dość lekkim tempie przygotowuje się do trudów pozostałych zadań w planie i startu na długim dystansie. Zaleca się, aby takie biegi były wykonywane w terenie pagórkowatym.

Długi bieg z przyspieszeniami. To propozycja szanowanego trenera z wieloma sukcesami, Billa Squiresa. W co drugie wybieganie wplatamy przyspieszenia co dziesięć minut. Mogą one trwać od 30 sekund, aż do 10-12 minut, a tempo zależeć ma od długości odcinka. Pozwala to na zwalczenie monotonii tej jednostki treningowej i podwyższa nieco jej średnie tempo.

Długi bieg z szybkim finiszem. Zdaniem Gabriela Rosy jest to przepustka do elitarnego kręgu zwycięzców. Zawodnicy tego trenera zdobywali najwyższe laury w maratonach na całym świecie, z cała pewnością jest to więc warta uwagi metoda. Według niej, ostatnie kilka kilometrów biegu długiego powinniśmy biec szybko. To szybko dla zawodników oznacza tempo maratonu na 2:30, dla amatorów można jednak przyjąć definicję „tak szybko jak się da”. To opróżnianie do końca „zbiornika z paliwem” stało się szybko bardzo popularne wśród biegaczy wyczynowych, amatorom pozwalało się oswoić z trudami mocnego tempa w późnej fazie biegu maratońskiego. W triathlonie wydaje się mieć to jeszcze bardziej uzasadnione zastosowanie. Trening jest bardzo ciężki, ale daje naprawdę dobre rezultaty.

Długi bieg w tempie maratońskim. Jednostka treningowa polecana przez byłego olimpijczyka i trenera, Petera Pfitzingera. Każdy, kto stosował jego plany wie, że są one bardzo wymagające. Czasem miałem wrażenie, że jest to po prostu cięższy Daniels, z którego to koncepcji Pfitzinger czerpie inspiracje do swoich metod. Omawiana jednostka zalecana jest dla osób potrafiących poradzić sobie z dystansem maratońskim w czasie poniżej 3 godzin 30 minut. Zakłada ona, że 20 do 25 kilometrów z naszego treningu biegniemy w tempie maratońskim, co ma nas przyzwyczajać do obciążeń mu towarzyszących. Przykładem może być 6 km luźno, 20 w tempie maratonu, i na zakończenie 6 km luźno. Długi bieg? Tak. Wybieganie? W naszym typowym rozumieniu już chyba nie.

Długi bieg ze zmiennym tempem. Bardzo często praktykowany przez zawodników elity, ścigających się nie tylko z czasem, ale również z rywalami na trasie. Ta forma współzawodnictwa wymaga umiejętności dostosowywania się do nagłych zmian tempa, ataków i przyspieszeń. W tej odmianie wybiegania przyspieszamy i spowalniamy kolejne odcinki o około 10-20 sekund w stosunku do tempa naszego typowego treningu. Jeżeli twoje tempo biegu długiego wynosi 5 minut na kilometr, przykładem może być: 6 kilometrów w tempie 5:00, dziesięć powtórzeń po kilometr w tempie 4:45, przeplatane z kilometrem w tempie 5:20, na koniec 6 kilometrów w tempie 5:00. Razem 32 kilometry.

Przypominam, że wszystkie podawane przykłady przeznaczone są dla osób biegających maraton poniżej 3:30:00. Osoby wolniejsze oraz przygotowujące się do krótszych dystansów powinny te wartości odpowiednio do swoich potrzeb „przyciąć”.

Przytoczony powyżej sposób na zmiany tempa to metoda nie tylko na uciążliwych rywali, lecz również na poradzenie sobie z trudami trasy. Znacznie łatwiej zniesiemy zmienny wiatr czy krótkie podbiegi i zbiegi, potrafiąc kontrolować zróżnicowaną intensywność.

Przed nami długi okres przygotowań do kolejnego sezonu, polecam więc spróbować kilku z powyższych przykładów w terenie. Teoria jest ciekawa, ale dopiero praktyka przynosi pełna satysfakcję.

Artykuł pochodzi z magazynu „Triathlon”, będącego częścią miesięcznika „Bieganie”, grudzień 2014

niedziela, 6 grudnia 2015

Końcówka sezonu 2015

10 i 11 października, to ostatni weekend startów 2015 roku. Po weekendzie dwutygodniowa przerwa na pozbycie się kaszlu, przed ostatnią fazą treningową w tym roku, która ma się zakończyć biegiem w Strzelcach Opolskich na dystansie 15 km.

Kaszel ustąpił i przystąpiłem do treningów, które przede wszystkim, miały na celu przygotować mnie do ciężkich treningów w zimie 2016r.

Pierwszy tydzień to sześć treningów w tempie mniej więcej 5 min/km na dystansie ok. 7,5 km z sobotą jako dniem przerwy. Drugi tydzień podobny z 5 treningami i naciskiem na mniej niż 5 min/km oraz w piątek 15 km.
Wszystko układa się dobrze, pogoda dopisuje, samopoczucie super, praca nie przeszkadza w treningach. Co więcej potrzeba do szczęścia?

Następny tydzień sześć treningów, lecz po ok. 10 km z piątkiem 15 km, z czasami podobnymi jak wcześniej, bardziej regulowanymi do dyspozycji danego dnia.
Niestety, ten tydzień był wyjątkowy w mojej niedługiej karierze i zapamiętany będzie do końca życia.

Piątek 13, kończę swoje 15 km i co widzę? W oddali na parkowej ulicy, zauważyłem leżącego mężczyznę w stroju biegacza. Myślałem, że leżąc po coś sięga ręką w pobliskim rowie. Niestety pomyliłem się. Mężczyzna ten był w podobny wieku jak ja i leżał nieprzytomny.
Powiadomiłem policję, której budynek był dosłownie 200 m od miejsca zdarzenia. Dyżurny szybko zareagował i przysłał radiowóz. Przybyli funkcjonariusze natychmiast przystąpili do reanimacji leżącego mężczyzny.

W tym czasie słyszałem w radiowozie przez radio pytanie dyżurnego, czy potrzebują pomocy. Widząc, że funkcjonariusze są zajęci, postanowiłem podejść do radia i poprosiłem o wsparcie. Przyjechały jeszcze dwa radiowozy i funkcjonariusze na zmianę reanimowali mężczyznę.
Po dłuższej chwili przyjechała karetka pogotowia i przejęli  obowiązki od policji. Do akcji wkroczył specjalistyczny sprzęt łącznie z defibrylatorem, zastrzykami adrenaliny i masażem serca.

Po ok. 20 min, postanowiłem potruchtać do samochodu, aby nie złapać jakiegoś przeziębienia. Akcja ratunkowa trwała dalej.
W niedzielę podczas treningu dowiedziałem się, że znaleziony mężczyzna niestety zmarł.

Trening dokończyłem, ale nie mogę zaliczyć go do udanych i przyjemnych. Było mi przykro, że nie udało się uratować kolegi biegacza. Niestety takie jest życie i trzeba żyć dalej z głową i pokorą podchodzić do tego co się robi.

Kolejny tydzień to trzy treningi po 10 km i jeden mocny, oczywiście w piątek i oczywiście na 15 km w śr.tempie 4:47.
To ostatni trening, gdyż po raz drugi dopadło mnie przeziębienie. Być może, było to konsekwencją feralnego piątku, gdy przepocony stałem obserwując całe zdarzenie. Mówi się trudno trzeba czekać na poprawę zdrowia, można załatwić kilka innych spraw, na które brakowało wcześniej czasu.

Jak to bywa, czas robi swoje. Oswoiłem się z całą zaistniałą sytuacją losową i powoli wracam znowu do treningów, które pomogą mi w ostatnim biegu w tym sezonie i przygotowaniu do ciężkiej, nawet powiem bardzo ciężkiej zimy 2016, a co za tym idzie prawdopodobnie lepszych biegów w nowym sezonie i kolejnych własnych rekordów.

Lordedward


poniedziałek, 23 listopada 2015

Zaczynam zabawę z blogiem o bieganiu

Podczas tegorocznej jesieni, dopadła mnie po raz drugi choroba, która uniemożliwia mi wyjście na trening biegowy. Wobec tego postanowiłem założyć bloga i trochę opisać swoją przygodę z bieganiem. Oczywiście przez kilka godzin bawiłem się ustawieniami i modyfikowałem wygląd mojego bloga do czasu aż powstał jego aktualny wygląd.

Wracając do biegania, bo o tym ma być blog, to na początku skorzystałem z pomocy strony biegaj 40 min.pl. Po zrobieniu testu wytrzymałościowego, postanowiłem rozpocząć treningi od 2 tygodnia. Treningi zmierzały do wypracowania w ciągu 12 tygodni wytrzymałości potrzebnej do nieprzerwanego biegu przez 40 min.

Z racji tego, iż jestem niecierpliwy, po ukończeniu 8 tygodnia, postanowiłem pobiec nieprzerwanie przez zakładane 40 min. Bieg odbył się w miesiącu wrzesień 2013r i zakończył się pełnym sukcesem. Od tego momentu starałem się trenować 3 razy w tygodniu.

W tym samym miesiącu w moim mieście ogłoszono, iż zostanie zorganizowany 1 przełajowy bieg na dystansie 10 km. Do biegu oczywiście się zgłosiłem i wystartowałem. Bieg udało się ukończyć w środku stawki z wynikiem 50:22 i motywacją na dalsze bieganie.

Pierwsze zawody ukończone i co dalej?

Dalej to zaczęły się systematyczne treningi 3 razy w tygodniu. W maju 2014r. ponownie postanowiłem wystartować w biegu na 10 km, który uważam za swój koronny dystans. Były to zawody rozgrywane 1 maja w Kępnie. Tym razem przystąpiłem do biegu z postanowieniem poprawienia rezultatu z mojego pierwszego biegu. Okazało się to w cale nie łatwe, gdyż podczas marcowych przygotowań, zaaplikowałem sobie kilka ciężkich treningów, co odbiło się na moim zdrowiu. Po 2 tygodniach harówki zaczęła mnie boleć noga, a konkretnie piszczel, który zmusił mnie do przerwania treningów. Zrobiłem trzy dni odpoczynku i próba powrotu do treningu.  Dwa treningi, i noga nadal boli. Postanowiłem odpocząć od biegania na dłużej. Cały kwiecień przejeździłem na rowerze, aby nie tracić formy i nie obciążać nogi. W tym czasie zdarzyły się 4 lekkie treningi biegowe, ale w formie kontroli czy ból ustąpił. Była znaczna poprawa ale nie na tyle, aby wrócić do biegania.

Nieuchronnie zbliżył się termin mojego biegu w Kępnie. Noga wyglądała znacznie lepiej, ale to nie znaczy, że przestała boleć. Postanowiłem wystartować. Przed biegiem, nie wiem po co? ale brałem przez 3 dni tabletki przeciwbólowe. Pewnie to efekt mojej ambicji, niecierpliwości, a nawet głupoty początkującego biegacza. No cóż, stało się co się stało i wystartowałem. Pogoda była wręcz idealna.
Lekko świeciło słońce, temperatura około 17 st. wiatru chyba nie było, może lekki.

Podczas rozgrzewki zwróciłem uwagę na rozgrzanie nie do końca zdrowej nogi. Sam bieg odbył się bez większych komplikacji. Noga prawie cie bolała, trasa przyjemna dla oka, a na mecie czekali kibice czyli moja rodzina. Co do samego biegu, to odbyło się to bez wielkiej historii. Jedyne co mi utkwiło w pamięci to, że ostatnie dwa kilometry trochę spuchłem i wyprzedził mnie biegacz z mojej miejscowości, który był o 10 lat starszy ode mnie. Chciałem z nim powalczyć o miejsce, ale nie dałem rady. Po za tym uzyskałem czas, który mnie bardzo zaskoczył, gdyż pobiłem własny rekord o prawie 3 min. Czas na mecie to 47:28. Byłem z tego dumny, choć dokonałem tego, trochę ryzykując swoim zdrowiem. Po biegu wróciłem do jazdy na rowerze i kontrolnych biegów związanych z bólem nogi. Ból był mniejszy, ale był. Jeszcze 31 maja, kusiłem się na bieg pod górę Ślężę 5 km. Bieg był dość ciężki, ale bardzo mi się podobał. W miesiącu czerwcu zaczerpnąłem trochę wiedzy na temat biegania i  dowiedziałem się, że ból piszczela to częsta przypadłość początkujących, niedoświadczonych biegaczy. Czerwiec, to także wizyta u mojego rodzinnego lekarza i uzyskana od niego pomoc. Miesiąc bez biegania i codziennie lek przeciwzapalny /nie pamiętam jaki, a szkoda/.
O formę nadal dbałem, ale jeżdżąc tylko na rowerze.

Do lekkich biegów powróciłem pod koniec czerwca. Powrót był bardzo spokojny i rozważny. Nie chciałem popełnić drugi raz tego samego błędu. Jeździłem rowerem, wędrowałem po górach i biegałem, ale z umiarem, przywiązując dużą wagę do rozgrzewki i rozciągania po biegu.

W sumie do tej pory wystartowałem w 29 imprezach biegowych. Co roku stawiam się na starcie biegu na górę Ślężę. W 2015r przebiegłem 5 półmaratonów, raz udało mi się stanąć na podium w kategorii wiekowej i to w swoim rodzinnym mieście na dystansie 5 km. Było to drugie miejsce za świetnym w przeszłości biegaczem długodystansowym, który biegał także w kadrze narodowej.
Aktualnie staram się biegać 5-6 razy w tygodniu po minimum 10 km. Udało mi się zejść na 42:19 na 10 km. W ogóle w biegach na 10 km, mieszczę się w granicy poniżej 44 min. a półmaratonach 1:45 i uważam, że to niezły wynik jak na amatora.

Podsumowując, nie jestem już młody /46 lat/, a co rok następuje progres w moich biegach. Potrzeba przy tym dużo rozwagi i wytrwałości. Musimy słuchać, co podpowiada własny organizm, to on jest motorem napędowym i wie kiedy coś się dzieje nie dobrego.