Miejsca  na podium BIEGI i MTB

Biegi: Open = I-1, II-0, III-0 Kat. wiek. 102 / I-23, II-40, III-39         Cross Country: Open = I-0, II-0, III-1 Kat. wiek. 2 / I-1, II-0, III-1 Duathlon: Open - 0 Kat. wiek. 1/I-1, II-0, III-O

wtorek, 21 czerwca 2022

Retro Mecz Piłki Nożnej KS Metal Kluczbork - Oldboje Brzeg


KS Metal Kluczbork - Oldboje Brzeg 2 -1



Kliknij link ===> TVP Opole o meczu

Relacja okiem gości Oldboje Brzeg.

Porażka, ale w dobrym stylu…
Pokazowy mecz piłkarski o Puchar Fair Play
Kluczbork - 17 czerwca 2022
Zostaliśmy zaproszeni do rozegrania spotkania towarzyskiego z zespołem Oldboje KS Metal Kluczbork. Co ciekawe, drużyna z Kluczborka została reaktywowana po 21 latach!!! To jedna z tych okazja co do których twierdzi się, że grzechem byłoby je przepuścić. Już na miejscu okazało się, że poza wydarzeniem sportowym znaleźliśmy się również w centrum zainteresowania mediów.
Skład wyjściowy naszego zespołu:
M. Raczkowski, G. Piekarczyk, M. Zagórski, K.Tesarowicz, G. Kowal, D. Waryga, M.Łobodziec, W. Kaszub, P. Silarski, P. Tuchowski, T. Raczyński
Zmiennicy: A. Józefowicz, A. Śliwiński, P. Adamczyk, R. Zalewski, A. Lubieniecki, Ł. Gał, R. Smirnoff, A. Pankiewicz, T. Rabanda
W drużynie Metalu wystąpili zawodnicy, którzy dobrze znani są z występów na pierwszo- i drugoligowych boiskach. Przekładając to na obecne realia: zawodnicy, którzy grali w ekstraklasie i I lidze.
Skład gospodarzy:
K. Stodoła (Miedź Legnica), R. Remień (Lech Poznań), D. Nowacki (MKS Kluczbork), T. Chatkiewicz (MKS Kluczbork), E. Bukowski (KS Metal Kluczbork), B. Szepeta (Świt Nowy Dwór Mazowiecki), M. Surowiak (Polonia Bytom), J. Luberda (MKS Kluczbork), P. Jaskólski (KS Metal Kluczbork), T. Poprawa (KS Metal Kluczbork), P. Panek (KS Metal Kluczbork)
Na miejsce dotarliśmy kilka minut po godzinie 17-stej. Mieliśmy więc sporo czasu, aby dobrze się rozgrzać i przyzwyczaić do trawiastej murawy, zwłaszcza że rzadko kiedy mamy możliwość grania na tego typu nawierzchni. Gospodarze zadbali o każdy detal i odpowiednią oprawę meczową, począwszy od spikera, który przedstawił wszystkich naszych zawodników, kończąc na drobnym upominku dla każdego z nas. Na meczu pojawili się także włodarze miasta Kluczbork, ostatecznie całe wydarzenie było możliwe dzięki ich finansowemu wsparciu. Mecz poprowadziło trzech arbitrów, spośród których jeden, Jarosław Przybył jest czynnym sędzią ekstraklasowym.
Mecz zaczął się o godzinie 19- stej. Pierwsze minuty spotkania przebiegały nerwowo. Widać było, że obie drużyny skupiły się na badaniu poszczególnych formacji przeciwnika, jakby chciały sprawdzić, na co mogą sobie tego dnia pozwolić na boisku. My staraliśmy się utrzymywać przy piłce i grać dokładnie, co zmuszało przeciwnika do coraz wyższego i odważniejszego pressingu. Na wymierne efekty takiej taktyki nie musieliśmy długo czekać. Szybko wykorzystaliśmy wysokie ustawienie zawodników drużyny przeciwnej, tworząc ładną akcję kombinacyjną. Raczyński utrzymuje się przy piłce w środku boiska, zagrywa na lewą stronę do Silarskiego, który prowadzi ją kilka metrów do przodu, aby na koniec zgrać ją na czystą pozycję do Tuchowskiego.
Ten ostatni ładnym plasowanym strzałem zza 18-stego metra trafia w prawy górny róg bramki. Wychodzimy w tym spotkaniu na prowadzenie!!!
Gospodarze szybko otrząsnęli się ze straconej bramki i ruszyli do odrobienia strat. Równie szybko jednak zrozumieli, że nie będzie to łatwe: na kontaktowego gola nie pozwalały dobrze przesuwające się wszystkie formacje naszego zespołu, łącznie z pewnie broniącym naszej bramki Raczkowskim.
W 20-stej minucie spotkania Raczyński wykonuje rzut wolny z 25 metrów, mocno i precyzyjnie uderzona piłka leci przy lewym słupku bramki Metalu. Po pięknej paradzie bramkarza do piłki podbiega Waryga. Będąc sam na sam z bramkarzem, uderza ją jednak w boczną siatkę bramki. Powinniśmy prowadzić 2:0. W 30. minucie spotkania Silarski wychodzi na wprost bramkarza gospodarzy. Golkiper podczas interwencji powala naszego zawodnika na murawę. Niestety główny sędzia nie dopatruje się faulu. W ostatniej minucie spotkania gospodarze wykonują rzut rożny. W naszym polu bramkowym dochodzi do dużego zamieszania, nie potrafimy wyekspediować piłki poza pole karne. Nasz błąd wykorzystuje przeciwnik. Po jednej z dobitek piłka trafia do siatki. Po golu wyrównującym stan spotkania obie drużyny schodzą na przerwę.
Druga połowa zaczyna się od szybkich ataków gospodarzy, których znaczna część przebiega skrzydłami. Potrafimy je jednak skutecznie przerywać i nie dopuszczać do dośrodkowań. W naszym zespole dochodzi do kilku zmian, Raczkowskiego zastępuje Józefowicz, w miejsce Łobodźca pojawia się Smirnoff. Musimy zmienić ustawienie zespołu na bardziej defensywne. Ataki gospodarzy są coraz śmielsze, z największym trudem i resztką sił udaje się je nam odpierać. Gra staje się coraz twardsza. Można powiedzieć na pograniczu faulu, gospodarze robią wszystko, aby inauguracyjne spotkanie zakończyć wygraną. W końcu się im to udaje.
Jest 50-siąta minuta spotkania, Szepeta mija na lewej stronie naszego obrońcę, próbuje wrzucić piłkę w pole karne i – ku zdumieniu wszystkich (i swojemu własnemu) – trafia nią „za kołnierz” naszego bramkarza.
Przegrywamy 2:1. Mamy wprawdzie jeszcze w tym meczu dwie stuprocentowe sytuacje, ale w pierwszej z nich Silarski przegrywa pojedynek sam na sam z bramkarzem, a w drugiej mija się z piłką dosłownie o kilkanaście centymetrów, mając przed sobą pustą bramkę. Mecz został przedłużony przez arbitra o 5 minut, ale wynik się już nie zmienił.
Okiem trenera:
Dziękuję za zaangażowanie chłopaków i jak zwykle pozostawienie dużo zdrowia na boisku. „Diabeł nie okazał się taki straszny, jak go malują” – nie przestraszyliśmy się tak silnego rywala (może większość po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, z kim się mierzą ) i podjęliśmy walkę jak równy z równym. Były fragmenty w meczu (przede wszystkim w pierwszej połowie), że to my właśnie prowadziliśmy grę. Potwierdzeniem dobrej, odważnej, skutecznej gry była zresztą strzelona bramka. Czego musimy się uczyć? Na pewno dłużej być pod piłką, umieć kontrolować grę. I przede wszystkim nie tracić goli do szatni. To prowadzi do niepotrzebnej nerwowości i „polowania na czarownice” – szukania winnych i wspólnego obwiniania się za straconą bramkę. Nie możemy zapominać o nadrzędnej zasadzie: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Jesteśmy drużyną. Nie może tego zmienić ani kilka męskich słów, które w takich sytuacjach muszą paść, ani męskie stawienie im czoła.
Kolektyw kolektywem, ale chciałbym wyróżnić kilku naszych zawodników. Bardzo dobrze zaprezentował się środek pomocy: Kaszub, Łobodziec, Zagórski.
Przypominam: fragmentami to my kontrolowaliśmy środek boiska i przebieg spotkania. Tuchowski i Raczyński sprawiali dużo problemów formacji defensywnej Metalu, wygrywali pojedynki jeden na jednego. W zespole po dłuższej nieobecności zameldował się kapitan naszego zespołu, Piekarczyk i – jak na kapitana przystało – dobrze pokierował całym blokiem defensywnym. Jak zwykle wysoką jakość bramkarską potwierdzili Raczkowski i Józefowicz. Można powiedzieć, że licznymi skutecznymi interwencjami uchronili nas przed wyższą porażką. Przy okazji muszę zaznaczyć, że mniej więcej tylko połowa naszego zespołu ma za sobą przeszłość zawodniczą, tj. występy na różnych szczeblach rozgrywek. W zaistniałej sytuacji osiągnięty wynik należy uznać za co najmniej przyzwoity.
Szczególne podziękowania kieruję do Bartosza Szepety (a za jego pośrednictwem do całego zespołu): dziękuję za zaproszenie, za super atmosferę i oprawę imprezy.
Te same podziękowania i wyrazy uznania kieruję do Włodarzy Kluczborka. Nie bez zazdrości gratuluję wspaniale zorganizowanej imprezy
Na marginesie: szkoda, że podczas meczu, który miał bardzo uroczystą oprawę i charakter miejskiego pikniku, zabrakło przedstawicieli Władz Naszego Miasta. A przecież można by się przy tego rodzaju okazji czegoś nauczyć, np. jak wspomagać podobne inicjatywy w naszym rodzimym mieście.
Wielkie podziękowania dla GRUPA GREDAR ROBERT BABIJCZUK oraz UKS SAP Brzeg za użyczenie środka transportu.

Trochę zdjęć z meczu:











































                                                                              



piątek, 20 maja 2022

Bieg Na Ślężę

Kultowy Bieg Na Ślężę /28.05.2022 r. odbędzie się 28 edycja biegu/
Dowiedzcie się nieco o jego trasie. /info ze strony organizatora/

Okraszony przyjemnym widokiem na zieleniącą się już w maju Gozdnicę (318 m n.p.m) i otaczające ją pola. Rozpoczynający się obok stadionu w Sobótce, przemiłym, płaskim, a nawet nieco opadającym kawałkiem szutrowej drogi...


Janosik
Sielankowy szuterek szybko się skończył, a przed Wami, dobrze znany z zimowych zjazdów na sankach, Janosik - czyli ok 700 metrowy podbieg stokiem Gozdnicy do żółtego szlaku. Jeżeli złapaliście nieco powietrza na pierwszej prostej to teraz na pewno wam się przyda.
Na Janosiku następuje wstępna weryfikacja. Kozice górskie gnają jakby dalej po prostej, spora część ostro zwalnia, a pewna grupa uznaje, że spacer będzie najlepszym wyjściem - strategia zachowania tlenu w płucach i krwioobiegu na później nie jest wcale taka zła.
Ehhh zobaczcie poniżej - jak to pierwsze zdjęcie cudownie spłaszcza ten podbieg ale nie dajcie się zwieść z góry "widać wszystko jak na dłoni" łydki zapłoną!


Przełęcz pod Wieżycą
Po Janosikowej zadyszcze skręcacie ostro w lewo na nieco łagodniejszy odcinek żółtego szlaku, który wyprowadza was na Przełęcz Pod Wieżycą.
Pot już w sumie zaczyna się lać, a tu na kocysiach siedzą sobie spokojnie pierwsi turysci, a my... znowu pod górkę...
Biegniemy dalej mijając Park Linowy Wieżyca oraz Dom Turysty PTTK „Pod Wieżycą”.
Tutaj uwaga ostry zakręt w lewo żółtym szlakiem, ale strasznie ciągnie na prawo... ehh tam leją świeżutkie lokalne Piwo Wieżyca... no nic wpadniecie tam z zasłużonym medalem w drodze powrotnej!
Na zakręcie łapiecie powietrze, ile się da, jak najwięcej, tu kawałek po prostej, ale za chwilę - to co najlepsze...
Trzymamy się szlaku żółtego!


Wieżyca 416 m n.p.m.
Biegniemy dalej żółtym szlakiem skręcając w prawo i zaczynamy to co w Bieg Na Ślężę jest najlepsze! Podbieg pod Wieżycę. Szacunek i tlen będą bardzo potrzebne! Te ok. 600m to prawdziwy sprawdzian. Z 295m n.p.m. lądujemy na 416, więc będzie co robić.
Ten słynny podbieg przebiegają tylko najlepsze kozice górskie, reszta przechodzi do marszu, a ci którym tchu brakowało już na Janosiku teraz zaczynają zwiedzać jeszcze dokładniej. Dla wielu okazuje się że wybiła też "pora na piknik" i warto sobie klapnąć.
Ale każdy patrzy w jednym kierunku, podnosząc gorączkowo głowę wypatruje zwięczającej ten wysiłek Wieży Bismarcka zlokalizowanej na szczycie Wieżycy.
Wytrawni weterani tej trasy mówią, że kto zatka się i zatrze w tym miejscu, ten zepsuje swój plan na rekord! Także marsze, podziwianie widoków oraz pikniki to tak naprawdę wielka strategia!


...chwila oddechu po wieżycowym szaleństwie
Po zdobyciu Wieżycy mamy bardzo miłą niespodziankę - krótki zbieg i naprawdę przyjemny odcinek bez większych wzniesień.
Kto się nie zatarł na podbiegu ten teraz znów robi najważniejszą robotę nadganiając ile się da. Trzymamy się szlaku żółtego i pędzimy pięknym ślężańskim lasem do wiatki u zbiegu szlaków żółtego i czerwonego. Ale - pamiętamy, że jeszcze będzie pod górkę.


Panna z Rybą, niedźwiedź i takie tam
...po delikatnym "odpoczynku" zaraz za wiatką, z której pewnie ktoś spogląda na was zajadając poranne kanapki i jajeczko zaczynamy kolejny podbieg. Od tego momentu do mety mamy już prawie ciągle pod górkę. Ale to już tylko ok 1.4 km.
Biegniemy pięknym zieleniącym się już bukowym lasem, który zwykle o tej porze roku obsypany jest jeszcze brązowymi pozostałościami bukowych liści. Trzymamy się żółtego szlaku.
Gdzieś po prawej mijamy ścieżynkę prowadzącą do jednego z licznych ślężańskich źródeł - Źródła Jakuba.
Kozice górskie przepędziły tędy na pełnym gazie, ale reszcie tchu znów zaczyna brakować. Przejście do spaceru, podziwianie widoków, a tutaj gdzieś po prawej majaczy...
... Panna z Rybą, która prawdopodobnie jest Panem z wielkim pstrągiem na klacie, a obok niedźwiedź, w dodatku z utrąconymi łapami... ehh czy to brak tlenu ???.
każdy chce zobaczyć, ale przecież idziemy na rekord nie ma czasu - popatrzymy na zejściu....



Ostatnie podbiegi i METAAAA!
Kontynuujemy nasz podbieg, do samego końca trzymając się szlaku żółtego i czerwonego. Jest pod górkę nie da się ukryć ale każdy krok przybliża nas do szczytu, a tym samym mety.
Kto ma jeszcze trochę tlenu w płucach knuje resztkami jaźni, jak tu przeprowadzić atak szczytowy. Choć tak naprawdę po za pędzącymi ciągle kozicami górskimi reszta myśli jak rozłożyć siły aby na metę... w ogóle wbiec 
Trzeba wziąć tu pod uwagę ostatni wiraż prowadzący do mety! Potrafi on naprawdę zaskoczyć. I nie chodzi tu o siłę odśrodkową i ryzyko wypadnięcia z trasy, ale raczej o siłę grawitacji i zatarcie silnika 
Tak więc kilka głębszych wdechów i już widzimy..
... czekający na nas medal, zawieszany na naszej szyi, w dziękach aplauzów i anielskich chórów, przez cudowne hostessy, na kwiecistej łące we wrzawie szalejących kibiców i fanek i fanów, chwała zwycięzcy roztacza się dookoła... a kiedy odzyskujemy świadomość okazuje się że to był jednak ten ostatni wiraż...a medal wręczył nam Dyrektor Biegu Górskiego Na Ślężę!