Ten bieg był biegiem wyjątkowym z uwagi na warunki i okoliczności jakie mu towarzyszyły.
Odbył się 6 lipca 2019 r. o godz. 11:00, w temperaturze ok. 28 stopni, na dystansie 21 km.
To był tak naprawdę mój pierwszy górski bieg w tym roku i od razu przejdzie do historii jako jeden z najtrudniejszych i nie chodzi tu o dystans i temperaturę.
Na 30 min przed biegiem, podczas rozgrzewki uległem małemu wypadkowi. Wpadłem do głębokiej dziury. Pozdzierany i potłuczony, udałem się do namiotu pierwszej pomocy zdezynfekować rany i po przyjęciu tabletki przeciwbólowej ustawiłem się na starcie.
Z bolącym kolanem, zdartym łokciem i poobijanymi żebrami, postanowiłem ukończyć ten bieg.
Było ciężko, bo tuż po starcie, po nie całym kilometrze nie potrafiłem oddychać bez bólu i rozważałem rezygnację z biegu.
Musiałem zdecydowanie zwolnić, uregulować i uspokoić oddech, co pozwoliło zmniejszyć ból żeber.
Bieg więc kontynuowałem dalej. Przez następne 2-3 km , wielu zawodników mnie wyprzedzało, ale mimo bólu, mogłem kontynuować bieg.
Pierwsza, znaczna część biegu, prowadziła pod górę i udało mi się wyregulować tempo, umiejętnie zwalczać ból żeber i kolana.
Przed dotarciem do najwyższego punktu trasy, zdołałem wyprzedzić dość sporą grupę biegaczy.
Niestety na zbiegach dało znać o sobie kolano i musiałem biec wolniej i trzymać prosty równy krok, aby kolano wytrzymało trudy zbiegu.
Oczywiście odbijało się to na mojej pozycji , ale walczyłem z bólem, pogodą, dystansem oraz zmęczeniem, aby dotrwać do mety.
Udało się, dotarłem do mety i od razu pomyślałem, że nie było to zbyt rozsądne podejście do zaistniałej sytuacji.
Sprawdziłem wyniki i o dziwo nie było tak źle. Open 61 i kat. 6 miejsce.

Na miejscu udałem się do lekarza. Po zbadaniu i prześwietleniu, okazało się, że doznałem powierzchownego urazu podudzia: stłuczenia kolana, powierzchownego urazu klatki piersiowej:stłuczenie klatki piersiowej oraz trochę otarć naskórka.
Teraz muszę zrobić przerwę 2-3 tygodnie i potem wracam do walki.